Długo czekaliśmy na ten dzień. Plan o wyjściu na Giewont zrodził się jakieś 2 lata temu. Wiem, może się to wydawać dziwne. W sumie wyjście tam nie należy do jakoś specjalnie skomplikowanych!
Druga rzecz, pochodzimy z gór, więc jakby nie było powinniśmy tam już być kilka razy. Otóż nie! Zdobyliśmy wiele szczytów (tych łatwiejszych i trudniejszych), byliśmy w wielu schroniskach i na wycieczkach górskich jednak nigdy jeszcze nie mieliśmy okazji stanąć na Giewoncie i rozkoszować się widokami jakie można stamtąd podziwiać!
Czas to zmienić!

Teraz albo nigdy!
Po tym jak pojawił się pomysł dołączyły do nas jeszcze dwie osoby. Wiecie, w grupie zawsze raźniej.
Zdecydowaliśmy, się także pójść o krok dalej i nagrać krótki film z Giewontu (był to świetny pomysł jednak przedłużył całą wyprawę o dobre kilka godzin!) i tak dokładnie 4 czerwca 2018 zaczęła się nasza “mała” ale “wielka” wyprawa zdobycia tej góry!

Przyznam, trochę obawialiśmy się tej daty. Po “researchu” wnioskowaliśmy, że czerwiec nie jest dobrym miesiącem na wypad na Giewont. Internet z każdej strony zalewał nas zdjęciami z dużą ilością turystów zmierzających w stronę krzyża w tych miesiącach oraz o 2.5 godzinnych kolejkach na szczyt! A my chcieliśmy jeszcze zrobić film! Podjęliśmy, więc decyzję intuicyjnie. Idziemy! Teraz albo nigdy!
Jak zawsze intuicja nas nie zawiodła. Choć, rankiem (zaraz przed wyjściem) znowu trochę zaczęliśmy wątpić. Prognoza pogody nie była zadowalająca. O 11 rano miała być burza a potem deszcz do końca dnia. Jednak nawet to nas nie zniechęciło! Zdecydowaliśmy, że idziemy! Jeśli będzie bardzo źle, zawrócimy!

Czas start! Dolina Strążyska!
Wyprawę zaczęliśmy bardzo wcześnie rano, około 5-5.30 . Zdecydowaliśmy się iść czerwonym szlakiem, przez Dolinę Strążyską. Droga, która tam prowadzi jest bardzo przyjemna (szczególnie tak wcześnie rano). Po dotarciu na miejsce, przed przystąpieniem do trudniejszej części trasy zdecydowaliśmy się zjeść śniadanie. Nie ma nic przyjemniejszego niż posiłek w górach z takimi widokami o tak wczesnej porze!




W Dolinie Strążyskiej możemy wybrać rożne kierunki dalszej podróży, a jeśli ktoś ma troszkę więcej czasu można zahaczyć o Wodospad Siklawica do którego mamy jakieś 15min drogi. My podążamy dalej czerwonym szlakiem na Giewont, który to odkrywa się dla nas zaraz na początku doliny po prawej stronie przed drewnianym mostkiem.
Tutaj zaczyna się trudniejsza trasa, która już do samego szczytu prowadzi pod górę.

Dość długo idziemy kamienną ścieżką przez las, w niektórych miejscach podejścia są wymagające.


Po dotarciu do przełęczy w Grzybowcu las się powoli kończy i witają nas wspaniałe widoki gór i dolin! Chyba najtrudniejszą częścią tego odcinka to przejście przez skalne żeberko. Trochę nas ta cześć zaskoczyła jednak bez większych problemów pokonaliśmy ją. W końcu jesteśmy w górach! Trzeba być gotowym na wspinaczkę!

Po drodze na szczyt robimy kilka przystanków. Tutaj zatrzymaliśmy się przy ciekawej formacji skalnej.
Od mniej więcej tego punktu aż to samego krzyża przez całą drogę możemy podziwiać wspaniałe widoki na doliny i góry.

Im wyżej tym piękniejsze krajobrazy.


To pierwszy oficjalny punkt gdzie znajdują się ławeczki aby móc na chwilę odpocząć. Na całym czerwonym szlaku znajdziemy dwa takie punkty, pierwszy znajduje się jakieś 20 minut drogi od Przełęczy Kondradzkiej, a drugi u podnóża Giewontu już na samej Przełęczy. Droga w tym rejonie robi się bardzo stroma, więc częściej potrzebny nam będzie odpoczynek. Dodam, że warto odpocząć przed wejściem na niebieski szlak prowadzący na Giewont, gdyż jest to najbardziej wymagający odcinek!



Na szczycie!
Po kolejnej godzinie docieramy na szczyt. Teraz już wiem dlaczego Giewont jest tak popularnym miejscem wycieczek wielu ludzi ! Widoki stąd są obłędne!
Będąc na szczycie możemy podziwiać Tatry Zachodnie, Tatry Wysokie i całe Podhale! Co najciekawsze, docieramy tam dopiero około 13 a deszczu dalej nie ma. Chmury deszczowe i burzowe krążą na około Tatr dość długo, pojawiając się nad Giewontem dopiero około 15.30 co pozwoliło nam odbyć całą zaplanowaną wyprawę bezpiecznie. Nasza intuicja nasz nie myliła.
Kolejny plus tego ryzyka, to znacznie mniejsza ilość wspinających się. Najwidoczniej wszyscy oczekiwali deszczu rano i darowali sobie wypad w góry. Chyba tylko tak można uniknąć dużej ilości turystów, jednak jak wspomniałam wyżej, zawsze jest to ryzyko!
Deszcz powitał nas tego dnia dopiero w drodze powrotnej, gdzieś mniej więcej w połowie drogi do Doliny Strążyskiej a burzy w końcu i tak nie było! (schodziliśmy ponownie czerwonym szlakiem).



Pamiętajcie, że wchodząc na Giewont droga jest jedno kierunkowa. Wchodzimy z prawej strony a schodzimy z lewej, cały czas podążając niebieskim szlakiem!
Jak długo wchodzi się na Giewont?
Wyjście na szczyt czerwonym szlakiem zajmuje około 3h 15′ w zależności od tępa. Nam jednak zajęło to znacznie dłużej. Filmowanie, latanie dronem i robienie zdjęć przedłużyło całe wyjście aż do około 7-8 h. Kompletnie nie wiedzieliśmy kiedy ten czas minął, zorientowaliśmy się dopiero na szczycie! Całą wyprawę razem z zejściem zakończyliśmy około godziny 17.30 🙂
Na Giewont dojdziemy także szlakiem niebieskim z Kuźnic co zajmuje około 3 h 15′ lub szlakiem żółtym z Doliny Małej Łąki – 2 h 45′.
A wy byliście już kiedyś na Giewoncie? Jeśli tak, jakie są wasze wrażenia? Jaki szlak wybraliście lub jaki najbardziej lubicie? A może macie zdobycie tej góry dopiero w planach? Dajcie znać w komentarzach!
VIDEO Z WYPRAWY NA GIEWONT!
ZAPRASZAM NA INSTAGRAM!
Macie ochotę na więcej przygód? Zapraszam na relację jak zdobyliśmy wulkan Calderon Hondo na Fuertaventurze [Klik]. A może chcielibyście zobaczyć jak wygląda dzisiaj Stonehenge? [Klik]!
Photos : Wioletta MK – Konrad K. – all rights reserved!